informacje

777 kilometrów dla Płaczącej Pani

Od lat w sierpniu cała Polska pielgrzymuje do sanktuariów maryjnych. Najpopularniejsze i najstarsze piesze pielgrzymki zdążają na Jasną Górę w Częstochowie. Od kilku lat pojawiają się inne pomysły na pielgrzymowanie, nie dla wszystkich. Są pielgrzymi, którzy stawiają na ekstremalne odległości w pieszych wędrówkach, inni nakładają sobie poważne obostrzenia, jak przykładowo pielgrzymka w milczeniu. Ks. Bartosz Seruga MS w tym roku zorganizował „Mikropielgrzymkę rowerową” do Gdańska-Sobieszewa. Jej motywem była 10 rocznica koronacji sobieszewskiej figury Matki Bożej Saletyńskiej.

Ks. Bartosz jest zapalonym rowerzystą. Wśród młodych, z którymi pracuje w Kobylance są tacy, którzy mają podobne hobby. Wspólne wycieczki rowerowe po okolicy zainspirowały ich do zorganizowania dłuższego wyjazdu. Pierwszą wspólną większą trasą była ubiegłoroczna pielgrzymka rowerowa do Dębowca na 170. rocznicę objawienia Matki Bożej w La Salette. Uczestnicy przejechali wówczas w sumie dwa razy po 25 km.

– Pomysł dłuższej wyprawy pojawił się jeszcze w lutym; pomyśleliśmy wtedy o rowerowym rajdzie do Gdańska – wyjaśnia duszpasterz. – W czerwcu zorientowaliśmy się, że 6 sierpnia przypadnie 10. rocznica koronacji figury Matki Bożej Saletyńskiej w Gdańsku-Sobieszewie. To nas dodatkowo zmotywowało, żeby w związku z tą uroczystością zorganizować rowerową pielgrzymkę. Wielu słysząc o tym pomyśle, mówiło, że to szalone – mówi ks. Bartosz ze śmiechem.

Jak się okazało, szalony pomysł księdza spodobał się dwójce odważnych chłopaków, Janowi i Szymonowi. Swoją pomoc w zabezpieczeniu pielgrzymki zadeklarował drugi saletyn – ks. Piotr Komisarz MS.

Jakie były motywacje udziału w Mikropielgrzymce? – Po pierwsze było to pewne wyzwanie – wylicza Jan. – Po drugie nigdy do tej pory nie byłem na pielgrzymce, a po trzecie pomyślałem, że to dobra okazja, by pomodlić się o mądre życiowe wybory. Teraz tego potrzebuję, bo w przyszłym roku czeka mnie matura – wyjaśnia chłopak. Inne powody podaje drugi młody rowerzysta. – Chciałem się sprawdzić, czy jestem w stanie przejechać taki dystans. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie próbowałem. Dodatkową motywacją było to, że jadę w gronie tych, wśród których zrodził się ten pomysł – mówi Szymon.

Choć swoją wyprawę nazwali „Mikropielgrzymką”, była ona bardzo dobrze przygotowana logistycznie i sprzętowo. Przede wszystkim precyzyjnie została ustalona trasa, którą ksiądz Bartosz w części przejechał wcześniej samochodem.

– Ważne było, byśmy nie jechali głównymi drogami zarówno ze względów bezpieczeństwa, jak i dla zwyczajnego komfortu podróży. Chciałem też, aby było to przede wszystkim przeżycie duchowe, nie tylko ekstremalny rajd. Dlatego każdy dzień rozpoczynaliśmy od modlitwy, która towarzyszyła nam także w trakcie jazdy. Codziennie też odprawialiśmy Eucharystię – opowiada ksiądz Bartosz.

Relacje z trasy Mikropielgrzymki, które ukazywały się każdego dnia w mediach społecznościowych cieszyły się niezwykłą popularnością. Dzięki postom na Facebooku można było nie tylko zobaczyć kolejne pokonywane etapy, lecz także przekazać pielgrzymom swoją intencję. Zmęczeni, ale szczęśliwi dojechali do Gdańska-Sobieszewa w sobotę 5 sierpnia wieczorem.

Czy pojadą jeszcze raz? – Trudno mi powiedzieć – uśmiecha się ksiądz Bartosz. – Do sanktuarium w Sobieszewie już raz przyjechaliśmy, być może znajdziemy jakiś inny cel. Zobaczymy, co Pan Bóg dla nas zaplanował – dodaje kapłan.

(ap; fot. ks. Bartosz Seruga MS)