homilia

Jasnogórska Kana

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów.
A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”. Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie nadeszła moja godzina”. Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.
Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: „Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Ci zaś zanieśli.
A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem, i nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli, przywołał pana młodego i powiedział do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”.
Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie. (J 2, 1-11)

Jasnogórska Kana

Dzisiejsza Ewangelia przenosi nas do Kany Galilejskiej, w której Jezus dokonał pierwszego cudu i „uwierzyli w Niego Jego uczniowie”. Sam cud przemiany wody w wino dokonał się po interwencji Maryi, która zauważyła, że „nie mają już wina”. Można zaryzykować twierdzenie, że gdyby nie kłopoty z niedostatkiem wina, nie byłoby cudu. Oczywiście trudno powiedzieć, czy gdyby nie ów niedostatek, Jezus dokonałby innego znaku, ale pozostając przy faktach, u początku nadprzyrodzonego działania Jezusa jest pewien kłopot, brak, niedostatek, który zauważa Jego Matka i oddaje w Jego ręce.

Ten święty tekst czytamy w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, której sanktuarium na Jasnej Górze nazywane jest „polską Kaną”. Czciciele Maryi, którzy od wieków oddawali Jej cześć przed jasnogórskim wizerunkiem, zostawili po sobie niezliczoną ilość świadectw otrzymanych łask, wysłuchanych próśb. Jej kult w narodzie polskim ożywił się po potopie szwedzkim, gdy zwycięską obronę Jasnej Góry odczytano jako znak Bożej Opatrzności. Odtąd  Maryja w jasnogórskim wizerunku jest, szczególnie dla Polaków, orędowniczką w kłopotach małych i wielkich, i jak w Kanie Galilejskiej wie co z nimi zrobić, oddaje je w ręce miłosiernego Zbawiciela. Także dzisiejsza uroczystość została zainicjowana przez bł. Honorata Koźmińskiego jako swoiste antidotum na klęskę powstania styczniowego, który liczył, że Polacy, nawet w chwili klęski, zjednoczą się u stóp swojej Królowej.

Każdy z nas przeżywa w swoim życiu kłopoty, czasem nawet prawdziwe klęski. Trudno się z nich cieszyć, trudno także nieraz zachować stoicki spokój. Jednak każda klęska, kryzys, niepowodzenie, może okazać się także miejscem czy czasem spotkania z Bogiem, który na nasze ludzkie kłopoty ma swoje rozwiązania, bywa, że nawet cudowne. Wpatrując się zarówno w wydarzenie z Kany Galilejskiej, jak i historię Kany jasnogórskiej oddajmy w ręce Maryi swoje kłopoty, braki, a także problemy naszych bliskich. Ona będzie wiedziała, co z nimi zrobić, do kogo się udać.