Jezus powiedział do swoich uczniów: „Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli zabiera ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Dawaj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie. Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to należy się wam wdzięczność? Przecież i grzesznicy okazują miłość tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to należy się wam wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to należy się wam wdzięczność? I grzesznicy pożyczają grzesznikom, żeby tyleż samo otrzymać. Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”. (Łk 6, 27-38)
„Setki razy odmawiałam modlitwę «Ojcze nasz» w nadziei, że będę umiała przebaczyć tym, którzy wszędzie wokół siali śmierć i przerażenie. Niestety – za każdym razem, gdy dochodziłam do słów «…jako i my odpuszczamy naszym winowajcom», zasychało mi w ustach, a język stawał kołkiem. Nie mogłam ich wypowiedzieć, bo ich sens był mi obcy. To, że nie potrafiłam wybaczyć, sprawiało mi nawet większy ból niż cierpienie spowodowane rozłąką z bliskimi, dotkliwszy niż fizyczna męka życia w ciągłym zagrożeniu” (I. Ilibagiza).
Immaculée Ilibagiza – młoda kobieta, która wiosną 1994 roku cudem ocalała z otchłani ludobójstwa w Ruandzie. W swoich dwóch książkach: „Ocalona aby mówić” i „Ocalona aby przebaczyć” opisuje historię swoich traumatycznych przeżyć oraz mocy łaski przebaczenia. Przez trzy miesiące chroni się wraz z paroma innymi kobietami w małej toalecie o wymiarach zaledwie metr na dwa. Drzwi przystawione szafą i cienka ściana z karton-gipsu – po ludzku tylko tyle dzieliło ją od brutalnej śmierci. Godziny niepewności i biało-czerwony różaniec, który otrzymuje od swojego ojca uciekając przed zbliżającymi się oprawcami. Tysiące „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo” – modlitwa przeplatana zaufaniem, ale i świadomością, że jej najbliżsi są bestialsko mordowani przez ich własnych sąsiadów z jednego tylko powodu – należą do innego plemienia.
Jak wybaczyć mordercom własnych rodziców, braci i przyjaciół – czy to jest w ogóle możliwe? Trzeba od razu odpowiedzieć, że po ludzku nie jest to możliwe. Często jesteśmy gotowi walczyć z każdym o najdrobniejsze rzeczy. Pamiętamy dokładnie, co i kiedy ktoś o nas powiedział, jak się zachował, i co wtedy czuliśmy. Nie są też nam obce słowa: „nigdy ci tego nie wybaczę”. Dalecy jesteśmy od tego, aby przebaczać. Zapominamy jednocześnie, że brak przebaczenia najbardziej rani i wyjaławia właśnie nas samych.
Miłość nieprzyjaciół to Himalaje chrześcijaństwa. Nikt nie wejdzie tam bez specjalnego „osprzętu” i pewnego wyrzeczenia się siebie samego. Tylko otwarcie się na łaskę płynącą z Krzyża i przebaczenie jakie daje tam Chrystus może nas wprowadzić na ten szczyt. To właśnie przebaczająca moc Krzyża jest „osprzętem” tej wspinaczki.
„Po wielu godzinach nieustannej modlitwy, pewnej nocy Bóg przyszedł do mnie i dotknął mego serca. Pozwolił mi zrozumieć, że wszyscy jesteśmy Jego dziećmi i dlatego zasługujemy na przebaczenie. (…) Dopiero wtedy po raz pierwszy naprawdę otworzyłam się na Pana, On zaś napełnił moje serce mocą przebaczenia” (I. Ilibagiza).