homilia

Eksplozja miłości

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Parakleta da wam, aby z wami był na zawsze. Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego, i mieszkanie u niego uczynimy. Kto nie miłuje Mnie, ten nie zachowuje słów moich. a nauka, którą słyszycie, nie jest moja, ale Tego, który Mnie posłał, Ojca. To wam powiedziałem, przebywając wśród was. A Paraklet, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem”. (J 14, 15-16. 23b-26) 

Pięćdziesiąt dni po zmartwychwstaniu Chrystusa miała miejsce w Jerozolimie eksplozja, której szum jakby gwałtownego wichru i ogniste języki nad głowami apostołów były tylko niewielkim zewnętrznym przejawem. Przemiana, która dokonała się w sercach modlących się w Wieczerniku uczniów, spowodowała ekspansję chrześcijaństwa na cały ówczesny świat. Nie przez przypadek podkreślam, że było to owocem przemiany serc uczniów Jezusa. Misji zaniesienia zbawczego orędzia Jezusa aż po krańce ziemi mogli sprostać tylko ci, którzy poświęcą jej „cały swój umysł, całe swoje serce, całe swoje życie”. Tylko miłość mogła zaprowadzić ich tak daleko i aż do męczeństwa.

Przygotowując lipcowe wydanie Posłańca Matki Bożej Saletyńskiej miałem okazję rozmawiać z ks. Rafałem Cyfką ze Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie o prześladowanych chrześcijanach. Pytałem, czy w obliczu prześladowań i dyskryminacji jest w ogóle możliwa jakakolwiek misja, ewangelizacja przez wiernych z tych Kościołów? W odpowiedzi usłyszałem:

To, czym dzisiaj chrześcijanie ewangelizują w krajach, w których doświadczają prześladowań czy są mniejszością, jest miłość. Oni potrafią zmieniać swoich prześladowców stylem swojego życia, który jest radykalnie różny od stylu życia ich sąsiadów.

W latach 2007-2008 w stanie Orisa w Indiach ponad 75 tys. chrześcijan zostało wygnanych z domów, a one – zrównane z ziemią. Przez kilka miesięcy mieszkali w lasach, bali się wyjść w obawie przed utratą życia. Stracili swoje domy, swoich bliskich, nieraz byli zamożni, a odebrano im wszystko. Końcem 2008 roku, kiedy ucichły prześladowania, przygotowano dla nich obozy. Kiedy tam zamieszkali, modlili się za swoich prześladowców: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Do tych obozów znów zaczęli przychodzić hinduscy ekstremiści, ale nie po to, by zabijać. Przychodzili do chrześcijan, klękali przed nimi i mówili: „Ochrzcijcie nas, chcemy być chrześcijanami, bo zobaczyliśmy, że Jezus, w którego wierzycie, jest prawdą”. W sierpniu 2013 roku w ofensywie odbijającej Homs z rąk rebeliantów w Syrii na część miasta zamieszkałą przez muzułmanów spadły bomby. Mieszkańcy uciekali w popłochu, a wielu z nich zginęło. Ci, którzy przeżyli, przyszli po pomoc do chrześcijan, mimo świadomości, że ich współwyznawcy ekstremiści próbowali wyczyścić Homs z chrześcijaństwa – mordowali, niszczyli kościoły. Mimo wszystko przyszli po pomoc, ponieważ wiedzieli, że dla chrześcijan najważniejsze będzie to, że ucierpiał człowiek, a nie to, jaką wyznaje religię. Kilka tygodni później na obrzeżach miasta pojawiły się białe transparenty, na których czarnymi arabskimi literami było napisane: „Dziękujemy chrześcijanom”. To jest ewangelizacja, która nie jest wprost przepowiadaniem Ewangelii, ale jest głoszeniem Chrystusa miłością i czynem, a przede wszystkim stylem życia.  

Miłość to najbardziej wyraziste orędzie chrześcijaństwa. Nieprzypadkowo to słowo kilkakrotnie pojawia się w Ewangelii, którą słyszymy w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego i jest prawem, wyzwaniem i obowiązkiem rodzącego się wówczas Kościoła. Żadna misja, żadna ewangelizacja nie jest możliwa bez miłości. Byłaby wtedy tylko religijnym imperializmem lub ideologicznym fanatyzmem. Motywacja może być tylko jedna – z miłości do Jezusa, a to jest dar Ducha Świętego!

Kolekta z dzisiejszej uroczystości odsyła nas do początków chrześcijaństwa i jest prośbą o to, aby Pan znów uczynił cuda, jakie dokonały się w początkach głoszenia Ewangelii. Jakakolwiek reforma Kościoła i jakiekolwiek nawrócenie osobiste musi mieć właśnie taki punkt odniesienia, takie źródło – zesłanie Ducha Świętego. Niech On przemienia nasze serca, nasze motywacje, nasze priorytety, niech zabiera lęk! Podobno po wielkim wybuchu Wszechświat wciąż się rozszerza, chrześcijaństwo po Pięćdziesiątnicy również – jeśli tylko otwieramy się na dary i moc Ducha Świętego, Ducha miłości.