Rozważania biblijne

Wyzwolony…

z ziemskiego piekła (Mk 5,1−20)

W obliczu poważnych trudności czy zniewoleń zbyt szybko składamy broń. Pewne sytuacje wydają się nam już nie do odwrócenia i zapominamy, że Bóg może odmienić naszą osobistą, bolesną historię. W Ewangelii Markowej napotykamy niezwykły opis uwolnienia człowieka z mocy szatana.

Wszyscy stracili nadzieję, skoro opętany, o którym relacjonuje Ewangelista, miał już swe mieszkanie pośród grobów, czyli w miejscu powszechnie uważanym za nieczyste i siedzibę demonów. Nie „mieścił się” więc w kanonach normalności, nie mógł już nawiązać ludzkich więzi i prowadzić zwyczajne życie w społeczeństwie.

Doświadczenie pokazuje, że opętani mają nadludzką siłę fizyczną (por. ww.3−4). Ktoś, kto w zwyczajnych warunkach uchodzi za słabego, gdy znajdzie się w niewoli złego ducha, okazuje się mocniejszy od kilku mężczyzn. W takim człowieku nie ma pokoju, wydaje obce, przeraźliwe krzyki. Obecne w nim demony niejednokrotnie walczą między sobą, nie ma bowiem między nimi wspólnoty zła, lecz wzajemna nienawiść, która na zewnątrz objawia się w autodestrukcji. Nie bez przyczyny czytamy w Ewangelii, w wersji oryginalnej, że opętany obrzucał (bił) siebie samego kamieniami (por. w. 5).

Jezus wiedział, z kim się spotka. Przyszedł celowo do pogańskiej krainy, miał bowiem świadomość, że jest darem Ojca nie tylko dla Żydów, lecz także dla pogan. Zły duch od razu Go rozpoznał. Formuła w dosłownym brzmieniu „co jest między mną a Tobą” (w. 7) ma wydźwięk wrogości. Nie ma żadnej zgody, ani najmniejszego kompromisu między Jezusem a duchem nieczystym.

Blask Pana jest dla szatana torturą nie do zniesienia, zaś zły musi się zawsze ugiąć przed potęgą Syna Bożego. W tekście czytamy, że opętany miał w sobie legion demonów. Legion liczył w czasach rzymskich od pięciu do sześciu tysięcy żołnierzy. Kojarzył się z niszczycielską siłą zostawiającą po sobie zgliszcza i popioły. W ewangelicznym opisie autor nie oznacza precyzyjnej liczby demonów (w w. 9 dowiadujemy się, że jest ich wielu), lecz ich dewastacyjny charakter. Kto jest przez nich opanowany, doświadcza wewnętrznych i zewnętrznych spustoszeń.

Demony, jeśli zawładną człowiekiem lub krainą, wówczas nie rezygnują ze swojej zdobyczy. Żadna ludzka siła nie ma nad nimi władzy. Każda walka z nimi jest – jak obrazowo mówimy – „kopaniem się z koniem”. Jedynie Chrystus może ich obezwładnić. Tylko przed Nim drżą. Wystarczy, że Jezus wypowie słowo i natychmiast pierzchają.

Zastanawiający jest fakt, że demony wybrały jako miejsce ucieczki świnie. Były one dla Żydów zwierzętami nieczystymi – jeśli ktoś spośród Żydów zajmowałby się ich wypasaniem, wówczas przestawał być osobą. Duchy nieczyste lgną zatem do „nieczystego” środowiska.

W końcu wszystkie potonęły w jeziorze (morzu), czyli w wodach, które uchodziły za siedzibę złych duchów. Demony powróciły zatem do swego „domu”.

Uwolnienie od mocy złego nie zostało dowartościowane przez miejscowych ludzi. Zobaczyli wprawdzie cud wyzwolenia człowieka z ziemskiego piekła, ale bardziej żałowali materialnej straty związanej z zatonięciem świń. Wyżej cenili dobro ziemskie niż wiarę w Jezusa – Wyzwoliciela, mimo iż Jezus pokazał im, że żaden – choćby najpoważniejszy – ubytek nie idzie w parze z przywróceniem wewnętrznego zdrowia.

Inaczej zareagował uzdrowiony. Chciał być z Jezusem, czyli pragnął być Jego uczniem jak apostołowie. Boży plan przewidział jednak dla niego inny scenariusz. Miał rozgłaszać w pogańskich miastach (Dekapol – związek dziesięciu miast) doznane miłosierdzie Boże.

Opisana przez Ewangelistę historia wyzwolenia ze szponów złego przypomina nam, abyśmy nie zwątpili w uwalniającą moc Jezusa, który kruszy każdą potęgę zła. Jezus jest przecież Panem, czyli ma absolutną władzę także nad światem demonów.