homilia

Po co te pokłony?

Jedenastu uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus zbliżył się do nich i przemówił tymi słowami: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. (Mt 28, 16-20)

Apostołowie widząc Jezusa wstępującego do nieba oddają mu pokłon. Spędzili ze sobą ostatnie trzy lata, łączy ich niejedna wspólna przygoda, nazwał ich przyjaciółmi. Czy w takiej zażyłej relacji potrzebne są gesty uniżenia i czci? A jednak autentyczna wiara prowadzi do
szacunku wobec Boga.

Jest postawa uniżenia, która wynika z chorobliwego lęku przed Bogiem, ale jest też postawa głębokiego szacunku, wobec Tego, który oddał za mnie życie. Gdy zostaję zraniony grotem Bożej miłości upadam na kolana z wdzięcznością i łzami uwielbienia. Jak to możliwe, że On mnie tak ukochał.

Szacunek jest jednym z wyrazów miłości. To wspaniałe, kiedy małżeństwo po 25 latach wspólnego życia zwraca się do siebie po imieniu, czasem nawet zdrobniale. Gdy we wspólnym odnoszeniu się do siebie nie używają wulgaryzmów. Podobnie kapłan z wieloletnim stażem, znający Mszał niemalże na pamięć, z szacunkiem dotykający Ciało Chrystusa.

Wszystkim nam grozi trywializacja miłości i tej do Boga i tej do człowieka. Na szczęście Jezus jest z nami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata. On ma władzę i moc odnawiania naszych relacji „w niebie i na ziemi”.