Posłaniec MBS

Ten okropny spowiednik, ten straszny konfesjonał

Ksiądz w sakramencie pojednania powinien być obrazem miłosiernego i przebaczającego Ojca. Ale co zrobić, kiedy historia naszych spowiedzi mówi nam zupełnie coś innego?

Czego się boimy?

Lęk jest jednym z najtrudniejszych ludzkich uczuć. Jest naturalną, choć nieprzyjemną, reakcją na sytuacje stresujące: wizyta u lekarza, publiczne wystąpienie czy rozmowa z szefem w pracy. Bywa, że lęk szczególnie mocno odzywa się w nas, gdy chcemy pójść do spowiedzi.

Wiele napięcia towarzyszy właśnie takiej sytuacji, gdy do sakramentu pokuty przystępujemy po dłuższym czasie – nawet po kilku czy kilkunastu latach. Ani nie pamiętamy dobrze swoich grzechów, ani nie jesteśmy w stanie przypomnieć sobie istotnych okoliczności ich popełnienia. Wiemy tylko, że coś nie do końca wytłumaczalnego popchnęło nas do decyzji, by spróbować się wyspowiadać. Jednak towarzyszy nam strach, że spowiednik nas odrzuci, nie wysłucha, zacznie robić wyrzuty, albo – co najgorsze – nie udzieli rozgrzeszenia.

Czując wielki lęk, a także znużenie własną nieporadnością, możemy się zastanawiać, czy jest sens spowiadać się ciągle z tych samych win. Zastanawiamy się, czy kapłan nie zacznie nas surowo upominać z powodu powtarzających się przez dłuższy czas grzechów.

Być może obawiamy się też, że spowiednik w jakiś sposób zdradzi innej osobie to, co wyznajemy przy kratce konfesjonału, czy naprawdę ksiądz dochowa tajemnicy spowiedzi. Rzeczywiście, do konfesjonału nie przynosimy przecież nagród i odznaczeń za cnotliwe życie, ale mówimy przede wszystkim o najbardziej delikatnych sferach naszej codzienności, porażkach i słabościach.

Gdybyśmy chcieli poszukać głównych przyczyn takiego lękowego podejścia do spowiedzi, to pewnie doszlibyśmy do dwóch wniosków – albo spowiednik kojarzy nam się z nieprawdziwym obrazem Boga: złośliwego, karzącego, wścibskiego, nieludzkiego, albo w przeszłości spotkaliśmy się z brakiem delikatności, niezrozumieniem, lekceważeniem czy nawet agresją w konfesjonale. Stąd właśnie pochodzi lęk, opór i wstyd. Tu może także zrodzić się pokusa, bazująca na tych trudnych uczuciach, żeby porzucić regularną spowiedź, bo zbyt wiele nas ona kosztuje.

Porady dla zalęknionych

Jak zatem postępować, by nie dać się pokonać lękowi, ale z całym zaufaniem i radością podchodzić do kratek konfesjonału? Wszakże nasze emocje są cennymi informacjami na temat tego, co przeżywamy w sobie i na zewnątrz siebie, ale o wiele cenniejsze jest Boże miłosierdzie i łaska przebaczenia grzechów, które otrzymujemy nie od księdza, lecz od samego Ojca.

Najważniejsze, by za każdym razem spowiadać się ze świadomością, że w konfesjonale spotykam miłosiernego Boga, nawet jeśli spowiednik nie stanął na wysokości zadania. Spowiedź to powrót do Ojca, który czeka na człowieka, to spotkanie z Przyjacielem, który jest zawsze wyrozumiały i gotowy do spotkania.

Kiedy pojawia się pokusa odłożenia spowiedzi, trzeba po prostu ją racjonalnie przezwyciężyć, trzeba samemu sobie cierpliwie i spokojnie wytłumaczyć, że nie da się żyć bez łaski przebaczenia, którą hojnie rozdaje miłosierny Ojciec.

Dobrą praktyką jest modlitwa przed spowiedzią za siebie i za spowiednika. Dla siebie warto prosić o większą wiarę i zaufanie. Dla spowiednika – o to, by był narzędziem Ducha Świętego, o miłość i cierpliwość.

Dobra spowiedź potrzebuje też dobrego przygotowania. Ważną rolę odgrywa tu solidny rachunek sumienia, który będzie nie tylko podsumowaniem grzechów, lecz także próbą zobaczenia, co dobrego udało mi się dokonać z pomocą Bożej łaski. Równie ważne jest znalezienie odpowiedniego i wystarczającego czasu na spowiedź.

Samo wyznanie grzechów powinno być precyzyjne – spowiedź lubi konkret. Przysłowiowe „owijanie w bawełnę” może wywołać irytację spowiednika, podobnie jak rozwlekłe, fabularne przedstawianie grzechów.

Warto też wspomnieć, że spowiedź jest sytuacją, w której możemy być bezpiecznie szczerzy. Kapłanowi w żaden sposób nie wolno zdradzić tego, czego dowiedział się ramach wyznania grzechów. Dobitnie świadczą o tym życiorysy znanych „męczenników tajemnicy spowiedzi” – św. Jana Nepomucena (XIV wiek), św. Jana Sarkandra (XVI wiek), czy też, mało znanego XX-wiecznego proboszcza z Wolbromia, ks. Piotra Oborskiego.

Co w sytuacjach trudniejszych?

Co zrobić, gdy mimo naszego szczerego wysiłku okazuje się, że spowiedź staje się dla nas traumatyczna? Pamiętajmy, że sakrament pokuty to oficjalna posługa Kościoła, podczas której kapłan nie może postępować dowolnie. W swych wypowiedziach na temat tego sakramentu św. Jan Paweł II przypominał spowiednikom, że spowiedź nie może być dla penitentów „praktyką odpychającą i przykrą”, a kapłani nie powinni używać „słów obrażających uczucia, nawet jeśli słowa te nie naruszają zasady sprawiedliwości i miłości”.

Kiedy pomimo naszej pokornej postawy wobec sakramentu kapłan zacząłby zachowywać się wobec nas agresywnie lub wypowiadać zdania – według nas – niezgodne z nauką Kościoła, mamy prawo zwrócić mu uwagę, by na nas nie krzyczał albo jaśniej wytłumaczył, co ma na myśli.

W sytuacjach trudniejszych należałoby poinformować przełożonego owego kapłana: proboszcza, dziekana, czy nawet biskupa lub w przypadku zakonników – prowincjała. Wcześniej jednak trzeba zasięgnąć rady innego doświadczonego duszpasterza, by ewentualnie uniknąć fałszywej oceny słów i postaw spowiednika. Pamiętajmy bowiem, że spowiednik jako pasterz ma prawo wyraźnie i stanowczo upomnieć penitenta, jednak takie upomnienie musi być przekazane w duchu pasterskiej miłości, z delikatnością, miłosierdziem i współczuciem.

Wszelkie trudne sytuacje z konfesjonału rozwiązujmy w sposób dyskretny. Rozpowiadanie o nich wszystkim dookoła niczemu i nikomu nie służy, czasem nawet może wzmóc czyjś lęk przed spowiedzią. Natomiast nasza odwaga i roztropność pomoże nie tylko nam samym, lecz także innym spowiadającym się i samemu spowiednikowi.


Tekst ukazał się w dwumiesięczniku „La Salette. Posłaniec Matki Bożej Saletyńskiej” – Jak się spowiadać? (nr 2/2019)

Zapraszamy na stronę internetową: https://poslaniec.saletyni.pl/produkt/jak-sie-spowiadac-poslaniec-nr-2-2019/