Dębowiechistoria

Testament Ojca Prymasa

Jesteśmy jeszcze cały czas myślą i sercem w pamiętnym roku 1972 i przeżywamy drugą część odpustu – tym razem piękną, słoneczną niedzielę. Około 40 tysięcy pielgrzymów wypełniło szczelnie plac sanktuaryjny. Wszyscy oczekiwali w napięciu na przyjazd księdza prymasa. Wielu pątników widziało dotąd Jego Eminencję tylko na fotografii; a teraz będzie rzeczywiście obecny i tak blisko!

O godzinie 10:30 rozpoczęła się uroczysta liturgia. Procesję do ołtarza polowego otwierała figura Matki Bożej Płaczącej. Za nią podążali w długim szpalerze duchowni. Plac rozbrzmiewał pieśnią „Serdeczna Matko”. Czcigodnego celebransa z prymasowskiej stolicy witał najpierw przemyski ordynariusz ks. biskup Ignacy Tokarczuk, po nim ks. prowincjał Franciszek Danioł MS, wreszcie zabrała głos wzruszona parafianka Stefania Buba. Mówiła, że to wielki zaszczyt dla Dębowca, gdy po raz pierwszy przybywa tutaj kardynał prymas Stefan Wyszyński, jednak to wyróżnienie zawdzięczamy Matce Najświętszej, bo „Ona – Płacząca, uczyniła Dębowiec jedną z gwiazd promieniujących wiarą w Polsce” [1].

Kazanie trwało całą godzinę. Prymas Tysiąclecia miał świadomość ważności tej historycznej chwili. „W Dębowcu uczymy się ducha pokuty, który spłynął tutaj z życzeń wypowiedzianych dzieciom przez Matkę Najświętszą” [2]. Czy przewidział, że jego słowa będą po wielokroć rozważane, przepisywane, powtarzane pielgrzymom, zwłaszcza wtedy, gdy jego głos zamilknie już na zawsze? Może przeczuwał, że nigdy więcej nie powtórzy się pielgrzymowanie do Dębowca, choć niedaleko stąd Komańcza, gdzie zaglądał czasem, związany na zawsze z tym miejscem wspomnieniem dramatycznym i osobistym, jako ostatnią stacją swego uwięzienia… Patrzył na otaczające go morze głów. Tak wiele spracowanych, chłopskich twarzy, tak wiele kobiet w prostych, wiejskich chustkach. „Pamiętajmy więc, dzieci Boże – płynęły natchnione słowa Ojca Prymasa – że nie wystarczy orać, siać – ale trzeba też się modlić, a niekiedy bić się w piersi, czy nawet pokutować, bo to też należy do całokształtu planowania i gospodarowania na ziemi… Ojciec Niebieski oczekuje naszych pokornych dłoni wyciągniętych ku niebu z prośbą o wszystkie bogactwa ziemi. Oto lekcja, która płynie ze wzgórz La Salette” [3]. Widział przed sobą dzieci, zawsze ich sporo na wrześniowym odpuście. Przychodzą z rodzicami, dziadkami. Więc musi jeszcze powiedzieć coś do nich i o nich. Kochał przecież bardzo dzieci i często im błogosławił przy różnych okazjach. One mu przypominały wielodzietną rodzinę z Zuzeli, w której przyszedł na świat. Zawsze był wielkim obrońcą życia i rodziny. Matka Najświętsza też przyszła do dzieci. „Matka Boża Saletyńska jest Nauczycielką wychowania i obcowania z dziećmi – podjął rodzinny wątek odpustowego kazania. – To jest uroczystość, w której przekonujemy się, że z dziećmi można i trzeba mówić także o sprawach ważnych i wielkich, o planach, myślach i zamierzeniach Bożych, jak rozmawiała Maryja z pastuszkami na zboczach gór La Salette” [4].

Po skromnym posiłku ks. Czesław Hałgas MS – ówczesny dyrektor Wyższego Seminarium Duchownego Księży Misjonarzy Saletynów w Krakowie – zaprosił księdza prymasa i innych gości na otwarcie i zwiedzanie wystawy jubileuszowej, którą przygotował wraz z klerykami na alejce obok kalwarii. Jego Eminencja widział na własne oczy, jak źle saletynom w Dębowcu bez własnego domu. Ile można by jeszcze zrobić, ale brak miejsca. Dobrze, że nie brakuje ludzi życzliwych, ofiarnych, pomocnych. Powinniśmy być dla siebie nawzajem pomocnikami, a zwłaszcza pomagać Maryi – ta idea szczególnie była bliska Prymasowi Tysiąclecia. Może mu powiedziano, że jak przed laty rozeszły się pogłoski, że władza zamierza zupełnie usunąć saletynów z Dębowca, to wtedy miejscowe kobiety zawiązały komitet pomocy i obrony. Dniem i nocą pilnowały klasztoru, zdecydowane, że „w razie czegoś, to chwycą za siekiery i kamienie, ale księży ruszyć stąd nie dadzą!” [5]. Pewnie znał podobne sytuacje z innych miejsc kultu dotkniętych komunistycznym prześladowaniem. Ale nie o takich tylko pomocników mu chodziło. Trzeba uformować ludzi, by oddali wszystkie swoje zdolności, wszystkie władze duszy i ciała w przeczyste dłonie Matki Najświętszej, by zjednoczyli swoje wysiłki z Jej pragnieniem ratowania, wskazywania drogi ocalenia, prowadzeniem do Boga. Tylko Ona – choć przy naszej pomocy – może uprosić u Syna wolność Kościoła w Polsce i na świecie. Tyle razy powtarzał słowa aktu oddania: „Chcę odtąd wszystko czynić z Tobą, przez Ciebie i dla Ciebie. Wiem, że własnymi siłami niczego nie dokonam, Ty zaś wszystko możesz, co jest wolą Twojego Syna i zawsze zwyciężasz”.

Zanim opuścił Dębowiec, księża saletyni podali mu Księgę Pamiątkową, prosząc, by dokonał wpisu. Kardynał Stefan Wyszyński, prymas Polski zanotował wraz z błogosławieństwem jedno zdanie – jak testament, jakby wskazywał kierunek drogi, jakby rzucał jeszcze jedno ziarenko Bożego słowa na urodzajną glebę ludzkich serc: „W Sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej, która przywołała dzieci do pomocy, w dziele nawoływania do pokuty, życzę, aby stało się Ono szkołą małych Pomocników Matki Kościoła” [6]. Po latach to życzenie spełniło się, a idea przybrała konkretną formę istniejącego przy sanktuarium Apostolstwa Rodziny Saletyńskiej. Ale te wydarzenia wielki Prymas Tysiąclecia oglądał już z nieba.

Tekst został pierwotnie opublikowany w książce Iwony Józefiak „Dębowiecka Królowa”


[1] „Unitas” nr 17, s. 9.
[2] „La Salette – Posłaniec Matki Bożej Saletyńskiej”, nr 5/1996, s. 44. 
[3] Tamże.
[4] Tamże.
[5] Relacja ustna: Zofia Mikuś, Dębowiec. 
[6] Zob. Kronika T. 1, Sekretariat Apostolstwa Rodziny Saletyńskiej w Dębowcu.