La SaletteŚwiadectwo

Co mówi Maryja z La Salette o… spowiedzi

Gdziekolwiek Maryja pojawiała się na przestrzeni wieków, interweniowała z powodu ludzkich grzechów. Już samo zjawienie się Matki Bożej w La Salette mówi o konieczności nawrócenia, spowiedzi i podjęcia pokuty. Jej pojawienie się powinno nam, ludziom, już wystarczyć – nie potrzeba dodatkowych słów. Powinno… a jednak Matka Boża widzi naszą kondycję i czyni więcej – odkrywa przed nami swoje serce i mówi bardzo konkretnie o tym, co Ją boli.

Świadkowie objawienia, Maksymin i Melania, nie wiedzieli, że Piękna Pani to Matka Boża. Kiedy zobaczyli Ją siedzącą i płaczącą, pomyśleli sobie, że „to najprawdopodobniej jakaś matka, którą pobiły własne dzieci, przyszła w góry, żeby się wypłakać”. W swoim dziecięcym myśleniu Maksymin wiele się nie pomylił. To właśnie my, Jej dzieci, przysporzyliśmy Jej bólu, zadając rany naszymi grzechami, niewiernością, ignorancją. Maryja cierpi, bo cierpi Jej Syn. Pastuszkowie dostrzegają to, gdy do Niej podchodzą i gdy ich oczom ukazuje się krzyż zawieszony na piersi Matki Bożej. Przybity do krzyża Jezus jest żywy, ale w agonii. Przez całe objawienie omdlewa, odzyskuje przytomność i znów słabnie. Wciąż kona. Każdy grzech przysparza Mu cierpienia, a Matce Bożej łez, bo grzech zadaje śmierć.

Matka Boża mówi: „Jeżeli mój lud nie zechce się poddać, będę zmuszona puścić ramię Mojego Syna”… Zatrzymuję się nad słowem „poddać”. Dlaczego Maryja używa słowa “poddać”? Co chce nam przez nie powiedzieć? Może sugeruje, że tkwimy z uporem w wyobrażeniu na swój temat, kurczowo się go trzymamy i nie chcemy się zmienić? Nasze zadanie polega więc na tym, by ustąpić, poddać się, przyjąć za prawdę to, co mówi o nas sam Bóg, bo tylko On zna nas w pełni. Dalsza część orędzia mówi: „Jest ono tak mocne i ciężkie, że dłużej nie mogę go podtrzymywać”. Co tak obciąża ramię Jezusa, jeśli nie nasz grzech?

Prawdą, jaką Bóg chce o nas powiedzieć, jest zatem to, że jesteśmy grzesznikami. Potwierdza to Dawidowy Psalm 51: król Dawid wyprawił na wojnę i to na pierwszą linię frontu, swojego przyjaciela Uriasza, bo podobała mu się jego żona, którą wcześniej uwiódł. Gdy Uriasz zginął w walce, król poślubił wdowę po nim, ale wciąż nie widział swojego grzechu. Bóg wobec tego wysłał do niego proroka Natana, aby ten uświadomił mu winę. Taka jest również nasza kondycja – mamy problem z dostrzeżeniem naszych grzechów. Potrzebujemy więc, żeby Bóg nam je wskazał, żeby posyłał do nas proroków i je uświadamiał.

Takim prorokiem naszych czasów jest Matka Boża. Przychodzi, by uzmysłowić, jakie są grzechy ludu. Wymienia je: „Dałam wam sześć dni do pracy, siódmy zastrzegłam sobie” – mówi w imieniu Boga. „[…] woźnice przeklinają, mieszając z przekleństwami imię Mojego Syna. […] kiedy znajdowaliście zgniłe ziemniaki, przeklinaliście, mieszając z przekleństwami imię Mojego Syna. […] W lecie ma mszę świętą chodzi tylko kilka starszych niewiast. Inni pracują w niedzielę przez całe lato. W zimie […] idą na mszę świętą jedynie po to, by sobie drwić z religii. W czasie Wielkiego Postu chodzą do rzeźni jak psy”. Innymi słowy: nie szanujecie dnia świętego, używacie imienia Pana Boga swego nadaremno, i to w przekleństwach, nie zachowujecie postu! Piękna Pani z La Salette obrazowo przedstawia, co jest przyczyną cierpienia Syna Bożego, ale także naszego, i przestrzega przed konsekwencjami grzechów: „Jeżeli zbiory się psują, to tylko z waszej winy”. Nasuwa się pytanie, co dzisiaj powiedziałaby do mnie, do Ciebie?

Matka Boża pomaga w dokonaniu rachunku sumienia, abyśmy poznali prawdę o sobie i ją uznali, zgodnie ze słowami Jezusa: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32). Potrzebujemy tego nie po to, aby roztrząsać przeszłość, lecz aby czuć wdzięczność za to, że Pan wybawił nas z wielkiej niedoli. Ceną było życie Syna Bożego i  jedyne, co możemy zrobić, by się za to odwdzięczyć, to starać się unikać grzechu. A gdy zgrzeszymy – bez zwłoki sięgnąć po miłosierdzie.

Kiedy wyznajemy przed Bogiem nasze grzechy, kiedy stajemy przed Nim w prawdzie, z sercem skruszonym, to On nam wybacza, ale też – jak tłumaczy św. Piotr – otrzymujmy dar. Bóg obdarowuje nas… sobą samym. Kiedy pobożni Żydzi zapytali św. Piotra, co mają czynić, „Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr – i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego” (Dz 2,38). Otrzymujemy w darze Ducha Świętego Pocieszyciela. Przywracana jest nam pierwotna łaska, odnawia się nasze przymierze z Bogiem. Każda spowiedź to powrót do stanu tuż po chrzcie świętym. Podnosimy się z upadku  – „to, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe” (2 Kor 5,17).

Podobnie zapewnia Matka Boża w orędziu: „Jeżeli się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą”. Maryja obiecuje obfitość i dobrobyt tak w życiu doczesnym, jak i duchowym. Życie z Bogiem to życie w pełni i właśnie takiego życia wszystkim życzę!

Artykuł ukazał się w marcowym wydaniu Posłańca Matki Bożej Saletyńskiej.