Posłaniec MBS

Mieszkam / mieszkałem w saletyńskiej parafii

Ostatni tydzień września to czas odpustów ku czci Matki Bożej z La Salette. Przy tej okazji przypominamy tekst, który jest zbiorem świadectw osób mieszkających na terenie saletyńskich parafii.


W parafii saletyńskiej w Rzeszowie mieszkałam ponad 20 lat. Tam dojrzewałam w wierze, słuchając Słowa, budując relacje we wspólnocie Kościoła, doświadczając dobroci i życzliwości ze strony księży saletynów.

W maju bieżącego roku zastanawiałam się, w którym miejscu Krakowa mam szukać mieszkania do wynajęcia w związku z otrzymaną propozycją pracy. Będąc w okolicy kościoła na Cegielnianej, poszłam na środowe nabożeństwo do Matki Bożej Saletyńskiej. Tam stanęły mi przed oczami ostatnie doświadczenia odrzucenia, które spowodowały rezygnację z decyzji o wstąpieniu do zgromadzenia misyjnego, choć decyzję tę podjęłam po długiej walce wewnętrznej i rozeznawaniu woli Bożej.

Ten duch misyjny chyba nadal mi towarzyszy. W ciągu ostatnich 5 lat nieoczekiwanie znajdowałam się w różnych miejscach, które okazywały się nieprzypadkowe; gdzie odkrywałam, że Bóg jak dobry Ojciec opiekuje się mną i prowadzi, choć ja widzę drogę tylko na jeden krok przede mną.

Podczas rozmowy z Maryją prosiłam Ją, żeby pomogła mi znaleźć mieszkanie blisko Niej, żebym mogła znowu poczuć się jak w domu. I pomogła! A w trakcie tamtej modlitwy uświadomiłam sobie, że Ona, która sama płakała i która przyszła do słabych dzieci, rozumie moje łzy, bezradność, słabość, osamotnienie, że mnie przyjmuje taką, jaka jestem. Ona nie szukała rozwiązania problemów w ludziach silnych, posiadających władzę, a teraz zaprasza mnie, bym w ten sposób podchodziła do moich spraw, podejmując działanie z całą swoją bezradnością i słabością, a efekty zawierzając Bogu.

Jak dobrze, że mogę być znów blisko Ciebie, Mamo…

Agnieszka Bieniasz, nauczyciel akademicki
Rzeszów, Kraków

* * *

Przez wiele lat nie zastanawiałam się nad tym, co tak naprawdę w moje życie wnosi posługa księży saletynów. Chociaż zostałam ochrzczona, byłam u pierwszej komunii świętej, przystąpiłam do sakramentu bierzmowania i uczęszczałam, tak jak każdy katolik, na niedzielną mszę świętą, na tym kończyła się moja religijność – byłam bardzo daleko od Boga. Do czasu, gdy On sam mnie odszukał i dotarł do mojego serca przez mężczyznę, którego postawiła na mojej drodze Maryja z La Salette. Do szkoły, w której uczyłam, 26 lat temu przyszedł młody nauczyciel religii. Dawniej jego pragnieniem było służyć Bogu w Zgromadzeniu Księży Misjonarzy Saletynów, jednak Pan Bóg miał dla niego inny plan. Wkrótce ten właśnie chłopak został moim mężem. Gdy zobaczyłam jego wiarę, moje życie zaczęło się zmieniać. To właśnie Maryja z La Salette poprowadziła mnie i moją rodzinę do Jezusa. Razem z mężem zaczęliśmy budować relację z Bogiem.

Parafia, w której posługują księża saletyni i do której teraz, po śmierci mojego męża, nadal należę, stała mi się szczególnie bliska. Staram się w niej służyć tak, jak potrafię.

Małgorzata Fijałkowska, nauczycielka
Trzcianka

* * *

Mieszkałam w parafii saletyńskiej. Tu się wychowałam, spędziłam najlepsze lata swojego dzieciństwa i dorastania – czas kształtowania się charakteru, czyli jeden z najważniejszych w życiu człowieka. To głównie tutaj, zdobyłam znajomych, przyjaciół i poznałam kapłanów, przez których uformowały się mój system wartości i wiara. Czułam się w tym gronie jak we własnej rodzinie.

Od najmłodszych lat, byłam blisko związana z misjonarzami poprzez uczestnictwo w różnych grupach młodzieżowych. W dzieciństwie schola, później duszpasterstwo młodzieży, różne rekolekcje i wyjazdy. Współpraca podczas organizacji biwaków modlitewnych czy rekolekcji oazowych. Dzięki tym doświadczeniom Maryja stała się dla mnie bardzo bliska. Niezależnie od miejsca, w którym się znajduję, zawsze czuję Jej obecność, szczególną opiekę i orędownictwo. Lubię te momenty, kiedy podczas podróży trafiam, czasem przypadkiem, do miejscowości, w której jest parafia saletyńska – serce jakoś się wtedy raduje.

Od kilku lat mieszkam już w dużym mieście. I choć wokół mnóstwo przepięknych, otwartych i dostępnych świątyń, to sercu jakoś bliżej do rodzimej parafii. Zawsze, kiedy z aktualnego miejsca pobytu wracam w swoje rodzinne strony, chętnie odwiedzam sanktuarium w Kobylance czy w Dębowcu. Są to miejsca dla mnie bardzo znaczące, które nadzwyczajnie skłaniają do refleksji, uspokajają serce i duszę. Pozwalają na chwilę ciszy, zatrzymania się w tym ciągle pędzącym świecie i zastanowienia, co tak naprawdę jest dla mnie ważne.

Katarzyna, pielęgniarka
Kobylanka

* * *

Pochodzę z Mrągowa, miejscowości, w której posługują misjonarze saletyni. Swoją młodość spędziłam, chodząc na pielgrzymki, czuwania i spotkania oazy. Zawiązałam wspaniałe przyjaźnie na długie lata i zrozumiałam, że na Bożych ludzi zawsze można liczyć.

Z perspektywy czasu nie boję się stwierdzić, że bliskość z tą parafią w ogromnym stopniu wpłynęła na to, kim jestem. Bardziej świadomie żyję, przechodzę radości oraz trudne chwile. Staram się podejmować decyzje najlepiej, jak potrafię w danych warunkach. Ale przede wszystkim ogromnie szanuję drugiego człowieka, środowisko i siebie, gdyż pomaga mi w tym Boża miłość i łaska.

Każdy z nas ma inną drogę, jednak ja bardzo często łapię się na myśli, że miałam ogromne szczęście dorastać w takim, a nie innym miejscu, poznać prawdy i zdobyć doświadczenia, które dały mi fundament do dalszego życia.

Karolina Stachelek, logistyk
Mrągowo

* * *

Mieszkam obok kościoła pw. Matki Bożej Saletyńskiej w Rzeszowie. Idąc rano do pracy mogę na kilka minut wejść do niego, a jeśli nie mam już czasu, to i tak wiem, że tuż obok jest mój Jezus. Tak blisko.

Wieczorami, zmęczona całym dniem, mam zaledwie kilkanaście metrów, aby na parę chwil ukryć się w ramionach Maryi. Mogę przyjść do kaplicy i opowiedzieć Jej o tym, co mnie dziś spotkało, o moich planach, marzeniach, porażkach. Mogę przyjść i posiedzieć, czasami płakać, czasami wpatrywać się w jej oblicze, czasami milczeć. Zwykle nie sama, bo pod koniec dnia przychodzi tu wiele osób.

Ta otwarta kaplica nieraz ratowała mi życie, bo kiedy jest źle i trudno, to wiem, że są drzwi, które są dla mnie zawsze otwarte.

Marta, przedstawiciel handlowy
Rzeszów

* * *

Z saletynami jestem związany od 4. roku życia. W 1987 rodzice przeprowadzili się na teren parafii pw. Matki Bożej Saletyńskiej w Krakowie. Kościół, księża, duszpasterstwo – wszystko, co dotyczy życia parafialnego – poznałem, wychowując się przy saletynach.

Co najbardziej zapamiętałem ze spotkania z nimi? Przede wszystkim otwartość na drugiego człowieka. Nigdy nie czułem się obco w swojej parafii, mimo, że nie zawsze byłem z nią blisko związany.

Posługując obecnie jako saletyn w Warszawie, doświadczam tego, że to, co było dla mnie w młodości oczywiste – czyli nieustanna gotowość księdza o każdej porze dnia do rozmowy, spowiedzi, do bycia z innymi – jest jedną z najtrudniejszych rzeczy w duszpasterstwie. Po kilku godzinach w szkole z niesfornymi dzieciakami wizja jeszcze jednej spędzonej na kolejnej rozmowie nie napawa radością. Nie przypominam sobie jednak sytuacji, w której odebrałbym od saletyna niewerbalny komunikat: „Idź sobie, jestem zmęczony i nie mam ochoty się z tobą spotkać”. Z perspektywy czasu myślę, że jest to dar, charyzmat z La Salette od Maryi, która jest gotowa na rozmowę z dziećmi.

Oprócz otwartości na innych zapamiętałem normalność saletynów, czyli dystans do siebie – bez napuszenia i sztucznego klerykalizmu. Duszpasterze w parafii byli sobą: introwertycy, ekstrawertycy, cholerycy, flegmatycy. Nie walczyli na siłę o akceptację innych, ale po prostu byli z nami i poświęcali nam czas. W efekcie we wspólnotach młodzieżowych było miejsce dla każdego. Kiedy odkrywałem moje powołanie i zastanawiałem się, do jakiego zgromadzenia zakonnego mam wstąpić, to właśnie doświadczenie normalnych i otwartych księży było kluczowe w podjęciu decyzji – wybór zgromadzenia był naturalny.

Jestem wdzięczny Bogu, że postawił przy mnie głosicieli orędzia z La Salette oraz że chciał mnie uczynić częścią tego wielkiego dzieła.

ks. Piotr Grudzień MS
Kraków, Warszawa, Rzeszów

* * *

Na terenie parafii saletyńskiej w Rzeszowie mieszkałem od dziecka. U saletynów niezwykle doceniam to, że mają „bogatą ofertę” duszpasterską. Wśród kilkudziesięciu wspólnot i grup działających przy parafii może odnaleźć się każdy.

Szczególną wartością dla mnie jest rodzina, którą tworzą parafie saletyńskie rozsiane po Polsce. Gdy jeździłem na wakacyjne oazy organizowane przez saletynów, poznałem mnóstwo wspaniałych ludzi z całego kraju – obecnie nie ma województwa, w którym nie miałbym „saletyńskich” znajomych. Kiedy jestem w innym mieście i odwiedzam parafię prowadzoną przez misjonarzy saletynów, często czuję się, jakbym wracał do domu.

Paweł Witek, specjalista ds. marketingu internetowego
Rzeszów, Olsztyn, Kraków

* * *

Najważniejsze dla mnie jest to, że spotykam tu fantastycznych księży, otwartych na człowieka. Poznałam mnóstwo wartościowych ludzi, z którymi nie tylko mogę się modlić, ale też lubię po prostu spędzać czas.

Razem z moimi córkami śpiewamy w scholi rodzinnej, organizujemy koncerty kolęd i jasełka, wyjeżdżamy na Saletyńskie Spotkania Dzieci w Kobylance. Dzięki comiesięcznym spotkaniom Uniwersytetu Biblijnego mogę pogłębiać swoją wiedzę religijną. W naszym kościele odkryłam swój potencjał organizatora przeróżnych inicjatyw, m.in. pracowałam przy obchodach ŚDM w naszej parafii w 2016 roku, kiedy gościliśmy pielgrzymów z Chin. A jednym z moich ulubionych zadań są Wieczory Gier Planszowych, które organizuję od ponad 3 lat i które mają swoich wiernych fanów i uczestników.

Gosia Bentlewska, analityk badań rynku
Warszawa

* * *

Moja saletyńska parafia jest dla mnie jak drugi dom. Tu wstąpiłam do wspólnoty, co przyczyniło się do poznania żywego Boga i rozwinięcia mojej wiary. Tu też spotkałam niesamowitych ludzi, z którymi byliśmy zawsze dla siebie – żeby się pośmiać lub porozmawiać i wysłuchać.

Księża, którzy się tu przewijają, przygotowują poruszające, wartościowe homilie. Mają naturalne i otwarte stosunki z parafianami, co sprawia, że nie są od nich odcięci i każdy może poczuć się w tym Kościele jak u siebie. Przychodząc tu, mam wrażenie, że wszyscy ci ludzie wraz z księżmi tworzą faktycznie jedną silną wspólnotę. Rodzinę.

To wszystko mnie umocniło, pozwoliło iść w wierze coraz dalej, dobrze przeżywać msze oraz czegoś się podczas nich uczyć, by wzrastać.

Aleksandra Kasjaniuk, studentka bezpieczeństwa wewnętrznego
Olsztyn


Tekst ukazał się w dwumiesięczniku „La Salette. Posłaniec Matki Bożej Saletyńskiej” – Łzy Maryi (nr 7/2018)

Zapraszamy na stronę internetową: https://poslaniec.saletyni.pl