Posłaniec MBS

Orędzie do współczesnego człowieka

Każdego dnia świat wysyła nam miliony komunikatów. Coraz bardziej ulegamy modom, trendom i wymaganiom, jakie są nam narzucane. Poddajemy się operacjom plastycznym – bo musimy być piękni, nie zakładamy rodziny – bo chcemy się rozwijać, nie żyjemy w małżeństwie – bo za bardzo ogranicza i zamyka nas na nowe relacje. Oddalibyśmy wszystko za otrzymanie kamienia filozoficznego, który zapewniłby nam nieśmiertelność i przyjemne życie. Wiara jest przeżytkiem praktykowanym przez seniorów.

Zbliżcie się moje dzieci”

Współczesny człowiek jest zmęczony. Zmęczony ciągłym poszukiwaniem „ulepszaczy”, nowych życiowych przewodników, którzy będą wskazywać możliwości ułatwiania życia. Prowadzi to do ogromnego zagubienia i kompletnej utraty tożsamości. Stąd też można zaobserwować (choć na razie w małym stopniu) ludzi, którzy w swoich poszukiwaniach chcą wrócić do pierwotnych źródeł. Znudzeni i rozczarowani nowoczesnością, szukają wytchnienia, a przede wszystkim akceptacji. Nie jest to łatwa droga, bo zbyt długo żyją w poczuciu, że nie ma bezinteresownej miłości, nie ma niczego za darmo.

W 1846 roku dwójce dzieci – Melanii i Maksyminowi – we francuskich Alpach, ukazuje się Matka Boża. Piękna Pani, jak nazwali ją pastuszkowie, płacze nad człowiekiem, który dla własnych korzyści odwrócił się od Boga. Nie jest to jedynie płacz nad człowiekiem żyjącym w tamtym okresie. Można śmiało powiedzieć, że Maryja w La Salette płacze nad nami – ludźmi XXI wieku. Melania i Maksymin, choć początkowo przestraszeni, z prostotą dziecka, podchodzą do Niej, chcąc dowiedzieć się skąd wzięła się w tak odludnym miejscu. Być może chcą ją pocieszyć. Maryja prosi ich o podejście bliżej. W tym prostym zdaniu „zbliżcie się moje dzieci” zawarta jest pierwsza wskazówka. Nie ma w tym rozkazu, przymusu. Jest zachęta – mamy możliwość wyboru: podejść lub nie. Metaforycznie można powiedzieć, że to prośba: oderwij się od swojej kariery, diety, dbania o wygląd – przyjdź do mnie, porozmawiajmy. Wbrew pozorom, ten właśnie pierwszy krok jest współcześnie najtrudniejszy. Jesteśmy czuli na nieszczęście drugiego człowieka, nie chcemy jednak bezpośredniego kontaktu. Załatwiamy „pocieszenie” szybkim SMS-em, wpłatą na konto. Odpychamy możliwość rozmowy ze zwyczajnego strachu przez koniecznością współuczestniczenia w bólu i problemie, ale głównie przed uświadomieniem sobie, że to my jesteśmy powodem tego smutku.

figura Matki Bożej rozmawiającej z dziećmi w La Salette | fot. arch. „Posłańca”

Powiem Wam to inaczej”

Maryja w La Salette szybko zauważa, że dzieci mają problem ze zrozumieniem tego, co do nich mówi. Zaczyna z nim rozmawiać w zrozumiałym dla nich narzeczu. Zmienia styl rozmowy – odnosi się do rzeczy im znanych. Z rozgoryczeniem mówi o braku szacunku ludzi do Jezusa i swoim ogromnym cierpieniu, jakiego doświadcza utrzymując Jego ramię, aby nie spadła na świat kara. Daje jasne przykłady: „woźnice przeklinają, mieszając z przekleństwami imię Mojego Syna”, niedziela nie jest poświęcona Bogu. Ktoś może powiedzieć, że tak zawsze było i jaka to nowość w obecnych czasach? Oczywiście częściowo jest w tym racja. Popatrzmy jednak, jak bardzo to wszystko zostało pogłębione. Co rusz Krzyż używany jest jako ozdoba wyuzdanych strojów lub element kontrowersyjnych plakatów i zdjęć. Nie mamy zahamowań w używaniu wizerunku Jezusa, Maryi czy świętych w celach komercyjnych. Nikogo nie dziwi fakt, że święty Mikołaj ma żonę, dzieci i dobrze prosperująca firmę. Jeszcze kilkanaście lat temu z ogromnym oburzeniem przyjmowany był film „Ostatnie kuszenie Chrystusa”, opowiadający o Jezusie, który tuż przed śmiercią staje przed wyborem: umrzeć na krzyżu i wypełnić swoje przeznaczenie lub bez żadnych poświęceń pozostać zwykłym człowiekiem. Dzieło uznane zostało za obrazoburcze. Minęło kilka lat i na ekrany kin trafiła „Pasja” w reżyserii Mela Gibsona, która oburzała przede wszystkim… zbytnią dosłownością i zbyt dużym epatowaniem cierpieniem. Rodzice młodzieży, która w ramach katechezy oglądała film, wyrażali swoje oburzenie, nie mając jednocześnie nic przeciwko faktowi oglądania przez młodych produkcji, w których morderstwa i walki stanowiły centrum fabuły. Podchodzimy bezrefleksyjnie do sytuacji, w których artyści publicznie niszczą Biblię, uznając to jedynie za wyraz ekspresji. Maryja w rozmowie z dziećmi zwraca im uwagę na to, że ludzie za swoje niepowodzenia obarczają Boga. Znajome, prawda? Mój mąż pije, bo Bóg go nie uratował, wojny są, bo Bóg je na nas zsyła, moje małżeństwo się rozpadło – wina Boga. Kto z nas choć raz tak nie pomyślał w różnych sytuacjach? My jesteśmy idealni, to tylko ten złośliwy Bóg… I jeszcze w dodatku nie słucha naszych modlitw. Maryja jasno odpowiada: „jeżeli zbiory się psują, to tylko z waszej winy. Pokazałam wam to w roku ubiegłym na ziemniakach”. Zamieńmy słowo zbiory na: rodzina, małżeństwo, relacje. Jeżeli w naszym życiu Bóg nie będzie na pierwszym miejscu, to nie miejmy złudzeń – nie będzie dobrze.

figura Matki Bożej wznoszącej się do nieba | fot. arch. „Posłańca”

Jeżeli mój lud nie zechce się poddać, będę zmuszona puścić ramię Mojego Syna”

Brak zahamowań moralnych, brak zasad, wszechobecny hedonizm – to współczesny obraz upadającego człowieka. Coraz bardziej otaczająca nas degrengolada jest drogą donikąd. Na przestrzeni lat, które minęły od objawienia w La Salette, katalog przewinień człowieka znacząco się rozszerza. Zapewne współczesnej Melanii i Maksyminowi Piękna Pani mówiłaby o pornografii, narkotykach, przemocy. Jedno jest niezmienne – Maryja nadal wstawia się za nami u swojego Syna. Co ważne, nie wymusza na nas spektakularnych poświęceń. Nakazuje nam być dobrymi, wierzącymi ludźmi. Przez cały czas dostajemy szansę na poprawę i zmianę. Nie może ona nastąpić bez naszej wewnętrznej przemiany. Pod każdym względem więc pozostawione Orędzie nie traci nic w swoim przekazie, co więcej – jest coraz bardziej aktualne. Można pokusić się o stwierdzenie, że jest bardziej aktualne w naszych czasach niż ponad sto lat temu. Pozbywanie się człowieczeństwa prędzej czy później może doprowadzić do duchowej zagłady ludzi. Odrzucenie wiary i skoncentrowanie na „tu i teraz”, uprzedmiotowienie relacji międzyludzkich, to droga prowadząca donikąd. Matka Boża nas nie straszy, ona – jako troskliwa opiekunka – ostrzega. Wskazuje nam, że przez złe życie sami skazujemy na zagładę. Z drugiej strony składa obietnicę innej rzeczywistości – jeśli się nawrócimy „kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą”.

Kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą”

Orędzie pozostawione przez Piękną Panią jest wskazaniem, ostrzeżeniem, ale także wyborem dla współcześnie zagubionego człowieka. Droga jaką mamy do wyboru prowadzi przez cierpienie, które jest po grzechu pierworodnym wpisane w naszym życiu. Jednak sens cierpienia i jego wartość daje człowiekowi ogromną nadzieję. Maryja uczy nas, że nasze troski nie pozostaną poza zasięgiem Jej czułego spojrzenia, chce abyśmy dostrzegali i dobrze rozumieli to, co dzieje się w naszym życiu. Dla wielu cierpniem będzie zmiana jakości życia, odrzucenie bogactwa, pogodzenie z odrzuceniem przez ludzi. Matka Boża nas nie zostawia samotnych i opuszczonych. Choć Orędzie pokazuje nasze nieposłuszeństwo to jednocześnie zaprasza nas do nawrócenia.

Agnieszka Pers


Tekst ukazał się w dwumiesięczniku „La Salette. Posłaniec Matki Bożej Saletyńskiej” – Łzy Maryi (nr 7/2018)

Zapraszamy na stronę internetową: https://poslaniec.saletyni.pl/http://poslaniec.saletyni.pl