Wybrałem się kilka dni temu na koncert gitarowy. Artysta, grając na gitarze klasycznej jak wirtuoz, stworzył w niedużej, ciemnej sali wspaniały klimat pewnej nostalgii. Grał melodie raczej sentymentalne, a ja miałem wrażenie, jakbym był w świątyni. Czułem, że ten nastrój udzielił się wszystkim słuchającym. To niepowtarzalne doświadczenie uczestniczenia w jakiejś „świętej” rzeczywistości nie było wynikiem doskonałej techniki artysty czy przyciemnionego wystroju sali. Nasze doświadczenie było owocem wspaniałej, delikatnej melodii, którą gitarzysta nakarmił słuchających.
Pewnie wielu zapyta, czemu ma służyć ten nieco przydługi wstęp o koncercie, skoro zdecydowałem się napisać kilka słów o poście. Spróbujmy sobie wyobrazić, że każdy z nas jest tym artystą, który został poproszony o przygotowanie koncertu. Odwołując się do takiej metafory, koncert, czyli dwu- lub trzygodzinne wydarzenie, jest okresem Wielkiego Postu. Zostaliśmy zaproszeni do tego, żeby ten koncert / Wielki Post wypełnić bogatą treścią. Tym, co sprawia, że uczestniczymy w koncercie, a nie w zwyczajnym spotkaniu, jest nie artysta i jego technika, nie zbudowany przez organizatora klimat, ale głęboka, bogata w treść melodia. W naszej metaforze ta melodia to właśnie post.
To bardzo ważne, żeby potraktować go właśnie jako melodię, a nie jako technikę. Techniką mogłoby być zwyczajne powstrzymanie się od jedzenia, rezygnacja z przesiadywania przed komputerem czy decyzja o codziennym wczesnym wstawaniu. Sama technika jednak nie tworzy melodii. Niejedzenie nie jest jeszcze postem. Może być jakimś wyzwaniem, ćwiczeniem się w dyscyplinie czy elementem diety. Nie chcę oczywiście powiedzieć, że te motywacje są złe. Przeciwnie. Jest czymś dobrym dbanie o samodyscyplinę, stawianie sobie wyzwań czy troska o wygląd i zdrowie poprzez przestrzeganie rozsądnej diety. Jednak te wszystkie piękne motywacje, mimo że są dobre, nie sprawiają jeszcze, że wyrzeczenie staje się postem.
By móc mówić o poście, potrzeba to nasze wyrzeczenie uświęcić, nadać mu głęboki cel i sens, stworzyć melodię. Samo „szarpanie” strun, nawet wykonane z doskonałą techniką, nie tworzy jeszcze melodii. Samo niejedzenie, podejmowane jako rozsądne wyrzeczenie, nie sprawia jeszcze, że rozpoczęliśmy post. Naszemu niejedzeniu trzeba nadać duchowy sens, znaczenie, które wychodzi poza nasze osobiste cele i pragnienia. Inaczej mówiąc – trzeba odczytać fakt niejedzenia przez pryzmat relacji z Bogiem. Zadajmy więc sobie pytanie: Co niejedzenie wnosi bezpośrednio do naszej więzi ze Stwórcą? Nie to, co zmienia w nas, ale co zmienia w relacji.
Potrzeba więc, by nasze „szarpanie” strun stworzyło jakąś piękną melodię. Potrzeba, by nasze niejedzenie stało się postem. W jaki sposób to zrobić? Naszą wstrzemięźliwość można przeżywać na trzy święte sposoby, nadające wyrzeczeniom sens duchowy. Spróbujmy się im przyjrzeć. Każdy z nich ma swoje korzenie w tradycji Kościoła. Pierwszy odwołuje się do sposobu przeżywania postu w Starym Testamencie, a kolejne znajdują swoje źródło w Nowym Testamencie i w pismach ojców Kościoła.
Kiedy ktoś decyduje się na post, to w pierwszej kolejności chce opowiedzieć Bogu o swojej słabości. Poprzez doświadczenie pewnego cierpienia płynącego z niedostatku, w które świadomie się wprowadza, chce powiedzieć: „Ja jestem słaby. A Ty mocny”. W Starym Testamencie Izrael podejmował post przed walką nie tylko z powodów czysto zdroworozsądkowych, ale przede wszystkim z powodów duchowych. Przed walką wojownicy potrzebowali podtrzymać w sobie przekonanie, że zwycięstwo w bitwie zależy nie od ich umiejętności czy siły, ale od potęgi i mocy Boga, który ich do walki posyła. W Starym Testamencie post w swoim głębokim znaczeniu wyraża na pierwszym miejscu ukorzenie się człowieka przed Bogiem. Nie jest jedynie praktyką pobożną, jedną z form modlitwy, ale deklaracją własnej niewystarczalności a mocy Boga. Post ma być owocem nawrócenia, manifestacją powrotu do Stwórcy, a nie jedynie pobożną praktyką. Prorocy gwałtownie protestowali przed urzeczowieniem i spłaszczeniem postu przez sprowadzanie go do zwyczajnej formy pobożnościowej. Jeśli nie mamy ochoty wchodzić na drogę rzeczywistego nawrócenia, a chcemy potraktować go jedynie jako jedno z ćwiczeń, to może lepiej postu nie podejmować.
Podjęcie się postu daje człowiekowi doświadczenie głodu. Intuicja – mam nadzieję – podpowiada nam, że to doświadczenie fizycznego głodu jest tylko uwerturą (trzymając się terminologii muzycznej) do spotkania z doświadczeniem głębszym. Pozwala na zadanie sobie samemu pytania: Czego jestem głodny? Jakie są moje pragnienia? Czego niedosyt mi doskwiera najbardziej? W Nowym Testamencie spotykamy Jezusa, który pości i odczuwa głód. To z pewnością trudne doświadczenie prowadzi Go jednak do konkluzji, że tym, co człowieka może naprawdę nasycić, jest relacja z Bogiem. Dobre przeżywanie postu pozwala więc wierzącemu postawić sobie bardzo egzystencjalne pytanie o najgłębsze pragnienia i o sposób ich zaspokajania. Dyskomfort związany z głodem staje się jedynie narzędziem, które prowokuje wierzących do stawiania poważnych pytań duchowych. Prawdziwą melodię, czyli wartość postu, odkrywamy dopiero wówczas, kiedy świadomie się z nimi chcemy zmierzyć. Zanim więc skażemy nasze ciało na głód, warto zastanowić się, jakie pytania w sobie nosimy i czy mamy ochotę uczciwie szukać na nie odpowiedzi.
Jest jeszcze jeden sens, który możemy nadać naszemu niejedzeniu, szczególnie ważny w dzisiejszych czasach. Ojcowie Kościoła bardzo często i chętnie łączyli post z jałmużną. Pokazywali w ten sposób, że post ma wierzącego uwolnić od nadmiernego skupienia na sobie samym. Święty Grzegorz Wielki w swojej Regule Pasterskiej przypominał, że post staje się święty dzięki towarzyszącym mu cnotom, zwłaszcza miłości, dzięki każdemu gestowi wielkoduszności, ofiarującemu biednym i potrzebującym owoce naszych wyrzeczeń. To ważne, żeby zanim zdecydujemy się na post, zapytać się szczerze samych siebie o prawdziwe intencje. Post to nie dieta. W diecie chodzi o nas i o nasze zdrowie (nie ma w tym oczywiście nic złego), a w poście chodzi albo o Boga, albo o bliźniego, albo o poszukiwanie odpowiedzi na naprawdę ważne pytania.
Post wcale nie jest ciemną stroną pobożności chrześcijańskiej, czymś trudnym i odstraszającym. Jeśli z niejedzenia uczynimy jego istotę, to rzeczywiście może przerażać. Jeśli jednak nasz wysiłek potraktujemy jedynie jako „szarpnięcie” za struny, a istotę zobaczymy w melodii, w tym, do jak głębokich refleksji nas zaprasza, to będziemy w stanie zobaczyć także piękno postu, a nie tylko jego trud. Z pewnością w takim koncercie będziemy chcieli uczestniczyć częściej.
ks. Marcin Sitek MS
Tekst ukazał się w dwumiesięczniku „La Salette. Posłaniec Matki Bożej Saletyńskiej” – Ratunek w poście (nr 2/2022)
Zapraszamy na stronę internetową: https://poslaniec.saletyni.pl/produkt/ratunek-w-poscie-poslaniec-nr-2-2022/