W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie. (Mt 11,25-30)
Opisując złe duchy atakujące modlącego się mnicha Ewagriusz z Pontu zauważał, że walka z nimi domaga się roztropności. Niektórych przeciwników naszego zbawienia można zidentyfikować stosunkowo łatwo. Obecność nieczystości, obżarstwa, gniewu itd zazwyczaj dostrzegamy w sobie na pierwszy rzut oka. Tymczasem próżność i pycha często ukrywają się przed naszym wzrokiem w rachunku sumienia. Bądź przebierają się w szaty pokory i samoświadomości, bądź znikają z pola widzenia, gdy zajmujemy się grzechami innych. Dzieje się tak dlatego, że grzechy te dotykają naszego intelektu – władzy umysłu, z której przeważnie jesteśmy najbardziej dumni, a która jest naszą najsłabszą stroną. Mamieni przez złego ducha wpatrujemy się w obraz naszej rzekomej wielkości, mądrości i roztropności nie dostrzegając rodzącej się w naszym sercu niechęci, złości i pogardy dla innych. Często przy tym, jak faryzeusze, oddzielamy się od tych słabszych, mniej świętych, nie tak pobożnych, których grzechy są oczywiste. Odmawiamy im dostępu do królestwa Bożego, gdyż nie tak często jak my się modlą, nie tak pobożnie uczestniczą w nabożeństwach, nie rozumieją wiary tak dogłębnie jak my. Z perspektywy człowieka pysznego królestwo Boże jest miejscem słabo zaludnionym. Mieszka w nim zaledwie garstka tych, którzy dorównują naszym wygórowanym standardom.
Jezus pokazuje jednak inną drogę prowadzącą do domu Ojca. Nie domaga się ona ukończenia studiów. Jest dostępna nawet niemowlętom. Nawet nowo narodzone dziecko potrafi okazywać przywiązanie i miłość. Ta miłość jest jedynie zalążkiem, który może się później w życiu rozwinąć lub zostanie zduszony, ale patrząc na matkę tulącą swoje dziecko nikt nie ma wątpliwości, że łącząca ich więź jest czymś cudownym, jedynym w swoim rodzaju. To jest brama do nieba, którą mądrym i roztropnym łatwo zagubić. Nieuzasadniona wiara w przymioty swego intelektu i w to, że u bram raju Bóg okaże surowym profesorem egzaminującym uczniów powoduje, że ufność, miłość i nadzieja stają się dla nich niezauważalne bądź nieistotne.
Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi…
Dla Jezusa nieskończony majestat Boga staje się dostępny dlatego, że Pan nieba i ziemi jest Ojcem. Mądrzy i roztropni próbują wedrzeć się do nieba jak budowniczy wieży Babel – budując rusztowania i drabiny. Uczniowie Jezusa, jak dzieci, szukają po prostu relacji do swojego Ojca, uczą się kochać innych, a kiedy upadają z żalem przychodzą po ratunek, wiedząc, że sami nie dadzą sobie rady.