Dębowiechistoria

„Nawrócenie” kardynała Wojtyły w Dębowcu

Każdego roku wędrują pielgrzymi na dębowiecki odpust w trzecią sobotę i niedzielę września. W maju także, ale wiosenne świętowanie, wprowadzone w 1934 roku, nigdy nie było tak uroczyste i tak liczebne jak uroczystości wrześniowe. Pierwsi czciciele Płaczącej Matki jeszcze przed wojną przetarli pątnicze szlaki do Dębowca. Przychodzili od 1912 roku. I tak zostało i z roku na rok jest coraz uroczyściej. Kto raz rozpoczął pielgrzymowanie, tego miłość ku Matce pociąga również w następne lata. Polne gościńce, bite drogi i asfaltowe szosy pełne są ludzi, a wspaniały park sanktuaryjny – ogród saletyński – staje się w tych dniach „ogrodem rajskim bez pokusy” [1].

We wrześniu 1972 roku obchodzono, jak co roku odpust, ale ten był szczególny, nazwany przez klasztornych kronikarzy „trójrocznicowym”. Świętowano wtedy trzy jubileusze: 125-lecie objawienia Matki Bożej w La Salette, 120. rocznicę powstania zgromadzenia misjonarzy saletynów oraz 70-lecie ich obecności i posługi w Polsce. Kto żyw w dębowieckim klasztorze, włączył się w przygotowanie do uroczystości, które mieli zaszczycić swoją obecnością dostojni pasterze Kościoła: ordynariusz z Przemyśla, biskup z Tarnowa, kardynał z Krakowa, a nawet sam ksiądz prymas kardynał Stefan Wyszyński ze stolicy. 

Uroczystości rozpoczęły się w sobotę po południu. Oto relacja 25-letniego pątnika, który na gorąco podawał swoje wrażenia: „Gigantyczne parkingi, wielotysięczny zbity tłum ludzi, szum, śpiew, słowa potęgowane przez niezliczoną i niewidoczną aparaturę nagłaśniającą, błyski fleszów fotograficznych i cichy szmer kamer filmowych. Wszystko to zapłonęło w snopie światła na tle gigantycznej i udanej scenografii, idealnie wkomponowanej w istniejącą już architekturę i zieleń wspaniałego parku” [2]

O godzinie 17:00 przyjechał do Dębowca metropolita krakowski kardynał Karol Wojtyła. W asyście ośmiu współcelebrujących kapłanów szedł w uroczystej procesji wraz z figurą Matki Bożej Płaczącej niesioną na ramionach mężczyzn do imponującego ołtarza polowego zbudowanego przy kalwarii według projektu prof. Budziły. Ksiądz prowincjał Franciszek Danioł MS w powitalnym przemówieniu nawiązał do faktów sprzed siedemdziesięciu lat: Do Polski przybyło pięciu szwajcarskich neoprezbiterów – misjonarzy saletynów. Przyjechali do naszego kraju, aby opanować język polski i poznać polską kulturę. Bez tej znajomości nie mogli podjąć pracy duszpasterskiej wśród amerykańskiej Polonii, do której zostali posłani. Zostali gościnnie przyjęci w Krakowie. Tak ich urzekła nasza Ojczyzna i głęboka wiara polskiego ludu, że tylko dwóch z nich wyjechało do USA, a pozostali zaczęli tworzyć w Polsce saletyńskie dzieło. Nowa fundacja cieszyła się nie tylko aprobatą władz duchownych, ale Bożym błogosławieństwem i opieką Najświętszej Dziewicy. Po siedemdziesięciu latach to już nie jest mała latorośl, ale kwitnące i owocujące drzewo. Powstały różne dzieła saletyńskie: parafie, kościoły, seminarium, nowicjat, wychowano i wykształcono kilka pokoleń misjonarzy saletynów kapłanów i braci zakonnych. I jest Dębowiec – „serce i dusza nabożeństwa do Matki Bożej Płaczącej”. Świętowanie jubileuszu pod przewodnictwem krakowskiego metropolity to wspaniałe i głębokie dopełnienie saletyńskiej historii, to jakby ozdobna klamra spinająca stare i nowe…

Kazanie podczas Mszy świętej wigilijnej wygłosił tarnowski biskup Jerzy Ablewicz. Mówił, że Maryja działa w nas i przez nas. Kazanie biskupie na kościelnych uroczystościach wiadomo, że jest długie, a tymczasem nad Dębowcem przechodziła wielka ulewa. Rozpięte parasole nie chroniły przed strugami wody. Może nie wszyscy zdali sobie sprawę z zagrażającego niebezpieczeństwa, o którym później pisał naoczny świadek i uczestnik Odpustu – ks. dr Tadeusz Ptak MS: „Deszcz leje jak z cebra. Wierni cisną się w kierunku ołtarza, nad którym rozpięty jest dach z brezentu… Sprytne dzieci kryją się pod rusztowanie polowego ołtarza. I byłaby tragedia, gdyby Matka Najświętsza nie czuwała nad swoimi dziećmi. Słupy, na których spoczywało całe rusztowanie, wskutek rozmokłego terenu zaczęły osiadać, deski zaczęły już trzeszczeć, ale Matka Najświętsza nie dopuściła do nieszczęścia” [3]. To wszystko obserwował arcypasterz z Krakowa. Na placu nie wyczuwało się paniki; lud stał cierpliwie i moknął, zasłuchany w słowo Boże. Ksiądz kardynał był bardzo zbudowany wiarą i pobożnością czcicieli Matki Bożej. Zrozumiał, jak wielka jest siła Orędzia z La Salette, jak wielka jest wymowa łez Najświętszej Dziewicy. Przed końcowym błogosławieństwem wiernych powiedział: „Tu w Dębowcu, uwierzyłem w La Salette” [4]. Gdy po zakończeniu uroczystości spożywał kolację w klasztornym refektarzu, powiedział żartobliwie wobec gospodarzy sanktuarium i zaproszonych kapłanów, że to sobotnie nabożeństwo „nawróciło go dla idei saletyńskiej” [5].

Sześć lat później kardynał Karol Wojtyła został wybrany widzialną głową Kościoła. Zamienił kardynalską purpurę na białą sutannę papieską. Nie wrócił już do umiłowanego Krakowa, ale zasiadł na tronie Piotrowym w Watykanie. Zabrał tam w swoim sercu obraz Ojczyzny, obraz katolickiej Polski, a także obraz rozmodlonych, choć przemoczonych pielgrzymich rzesz z dębowieckiego odpustu, otaczających figurę „Pięknej Pani” we łzach. Był wtedy jednym z pielgrzymów, a historia jego spotkania z Maryją Saletyńską w Dębowcu znalazła swoje zakończenie 24 lata później. Do Watykanu przyjechała delegacja ze wszystkich saletyńskich parafii w Polsce. Przywieźli złotą koronę, która miała ozdobić skronie dębowieckiej figury Matki Bożej Płaczącej. Zanim na prośbę ks. Władysława Pasiuta MS poświęcił koronę, powiedział: „Pamiętam, byłem w Dębowcu”. Ofiarował dla sanktuarium biały różaniec z masy perłowej [6].

Tekst został pierwotnie opublikowany w książce Iwony Józefiak „Dębowiecka Królowa”


[1] Por. „Unitas ” nr 17, s. 6. 
[2] J. Jaremowicz, Jeden z tłumu, „Unitas” nr 17, s. 10-11.
[3] I. Józefiak, Dębowieckie odpusty, Dębowiec 1996, s. 35. 
[4] Relacja ustna: ks. Fryderyk Przybycień MS, Dębowiec.
[5] Por. J. Fiedeń MS, Wielki dzień Dębowca, „Unitas” nr 17, s. 7.
[6] Zob. „Głos św. Bartłomieja”, nr 8/1999, s. 7.